poniedziałek, 30 listopada 2009

Inne koszyki

Dzisiaj już coś poprawiałam, publikowałam w blogu ale spróbuję jeszcze zamieścić zdjęcia koszyków sprzed dwóch dni (naturalna wiklina i papierowa) oraz starszych koszy, niektórych nie dokończyłam.
A więc ostatnio, w niedzielę zrobiłam koszyk z "żywej wikliny". Po ścięciu wierzb w jesieni gałęzie leżały sobie w trawie i czekały aż je wykorzystam. Strasznie trudno robi się z takiej wikliny bo ręce bolą na drugi dzień przeokropecznie a na nogach i brzuchu ma się siniaki!!  Wiklina się nie poddaje, wraca do pierwotnego kształtu, trzeba dużej siły - dlatego raczej ja ulegam niż ona i wszystko wychodzi nie tak jak się chcę. I pomyśleć, że plotłam z dosyć cienkiej a co by było gdyby pleść duży kosz??? Ja się chyba nie nadaję,  Uchwyt koszyczka jest do poprawy ale nie mam w tej chwili właściwych witek, przy następnej okazji wyrzucę tę obrzydliwie połamaną rączkę :
Oczywiście z wikliny okorowanej, moczonej robi się dużo przyjemniej i efekt jest duuużo lepszy.



a tutaj historyczne już koszyki z moimi zasuszonymi roślinkami, prezent dla koleżanki:


To są "wypociny" z kursu wikliniarskiego z 2008r, koszyk z płaską ścianką i "tacka":
 














A teraz kilka koszyków z wikliny papierowej,
psia kostka nie wiem jak te zdjęcia ustawić obok siebie a nie mam czasu czytać helpów.
Metoda prób i błędów nie bardzo wychodzi. 
Nie dokończony przedwczorajszy:









Tutaj powyżej niedokończony (teraz wyraz robi jako przymiotnik) sprzed roku co najmniej!
No to chyba tyle bo zdjęcia mnie wykończyły, muszę się podszkolić!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.