piątek, 26 listopada 2010

Koniec listopada 2010


"No comment"
Od tego muszę zacząć mój kolejny post po tak długiej nieobecności na blogu.
Najpierw pokażę jak w tej chwili wygląda moja "wieś" a potem troszkę się wytłumaczę:
 Widocznie nie mam jednak „parcia” na pisanie, muszę się trochę zmuszać, trochę zawstydzić żeby w ogóle coś powstało.
A przecież …co to się działo, co się działo…  u mnie od tego czasu gdy ostatni raz tu byłam!
Wiem jedno, to samo porobiło się z moim pisaniem na wsi dokumentu „Kronika 2009- FOCE” – nie napisałam ani jednej strony!
Może dlatego, że zdałam sobie sprawę z własnego znaczenia „w tym temacie”, czyli braku tegoż znaczenia oraz braku wpływu na wydarzenia.
Moja druga połowa o wszystkim decyduje, o wycięciu tego, posadzeniu innego, zlikwidowaniu tego, wyrwaniu tamtego itd. Niby mam wolną wolę ale trzeba się ciągle tłumaczyć i uzasadniać jakby ta wieś nie była również moja. Więc się wkurzyłam i przestałam (w ramach protestu) opisywać rzeczywistość wiejską roku pańskiego 2009.
Natomiast prowadzenie bloga to zupełnie co innego. Po prostu jestem mało zorganizowana i leniwa jak widać. Pracuję nie w sposób systematyczny a zrywami jak mi w duszy coś dojrzeje.
Jedyne pocieszenie, że może większość z nas tak ma, jedynie część ludzi jest tak zorganizowana i porządna , że im wszystko wychodzi.

Tak więc temat, który mnie ostatnio poruszył to
DIETA PROTEINOWA, (białkowa, Ducana itp.)
którą (już przez 17 dni) stosuję.

Oczywiście o diecie można przeczytać w Internecie (ja nawet nie mam książki Pana Ducana), natomiast tutaj chciałam obalić kilka obaw i mitów, które pojawiły się w telewizji (występ bardzo ważnej Pani dietetyk) oraz na różnych forach.
  • Po pierwsze ta dieta nie jest dla ludzi z wysokim ciśnieniem (być może - tak napisano na forum), ja jednak mam niskie ciśnienie.
  • Nie jest dla ludzi z chorymi nerkami (ja mam zdrowe)
  • Nie jest dla tych z wysokim cholesterolem ( ja mam w normie)
  • Podobno trochę rozregulowuje termin wystąpienia miesiączki ( więc pewnie nie jest dla młodych dziewczyn- ja nie mam tego problemu)
  • Podobno pozbawia organizm witamin i wapnia – ja stosuję kompleks witamin (z powodu zbliżającej się zimy również) Vita-min z całkowitym dobowym pokryciem zapotrzebowania na minerały i witaminy.
  • Powoduje (wg słów Pani dietetyk) niemiły zapach z ust i ciała (prawdopodobnie tak ale wystarczy stosować tic tac i gumy miętowe i myć zęby częściej niż zwykle)
  • Dieta powoduje zaparcia (ale właśnie po to żeby ich nie było jemy codziennie otręby! można też kupić w aptece zmielone siemię lniane lub błonnik używany w diecie Cambidge)
  • Trzeba dużo pić, między innymi jest wymieniona cola light co Pani dietetyk bardzo skrytykowała – ale przecież nie trzeba tego pić, to tylko dla ludzi którzy nie wyobrażają sobie życia bez coli – wg mnie jest obrzydliwa !

W ogóle słodzik jest obrzydliwy więc wreszcie nauczyłam się pić kawę (rozpuszczalną) bez cukru, tylko z mlekiem.
Ja oczywiście stosuję 4% mleczko do kawy light bo to dopuszczalne.
Zaczęłam pić niesłodzoną herbatę chociaż już całe lata próbowałam ograniczyć słodzenie. Herbaty owocowe, czerwone i ziołowe pijam bez cukru ale  czarnej nigdy nie mogłam. Teraz mogę więc jest to plus tej diety, że nawet jakby nic z niej mi nie wyszło to nie muszę słodzić kawy czy herbaty.
Podobnie rzecz się ma z piwem i winem. Dotychczas „żłopałam” ile się da piwa (bo lubię) i wina.
Dieta wymusiła dość długą abstynencję więc kiedy już dojdę do etapu gdy można sobie na alkohol pozwolić to pewnie nie będę tyle tego piwa pić – czyli mięsień piwny mi się już nie zawiąże.
Nauczyłam się również czytać etykietki produktów i wybierać, która wędlina ma mniej węglowodanów i tłuszczu. Nieprawdopodobne jak nie zwracamy uwagi ile węglowodanów, tłuszczu i innego świństwa zjadamy w wędlinach gdzie „zawartość cukru w cukrze” czyli mięsa jest np. 75%.
Nauczyłam się też, że na diecie Ducana można rzeczywiście nie ograniczać objętości posiłku, ilości posiłków i pomysłowości w ich sporządzaniu.
Dużą satysfakcję sprawia mi robienie sobie mojej wersji jogurtu 0%  z przepisu, który dawniej stosowałam dla mleka tłustego:
a więc gotuję dwa litry mleka 0% lub 0.5%  i jak wystygnie do temperatury ok. 40oC przelewam do kamiennego słoja (lub szklanego) wlewając kubeczek jogurtu 0% z żywymi kulturami bakteryjnymi.  Można też bez większej szkody dodać ½ kubka jogurtu typu bałkańskiego lub greckiego. Nie jest za chudy (10%) ale w tej ilości chudego mleka powinien się tłuszcz „rozcieńczyć”. Oczywiście będzie też bardziej gęsty i zwarty. Owinąć zakryty słój kocem i wstawić na dzień pod kaloryfer. Na drugi dzień do lodówki i mamy 2 litry jogurtu.
Jeśli zjemy na śniadanie trochę otrębów owsianych (2 łyżki) w jogurcie lub otrębów zalanych gorącym mlekiem 0% + słodzik + esencja waniliowa (jako „owsiankę”), lub placuszków (z otrębów, jajka, serka, przypraw, czosnku itd.) usmażonych na teflonowej patelni,
następnie np. serek 0%, do tego kilka plasterków wędliny drobiowej, lub jajka ugotowane, sadzone czy omlet,
na obiad plastry indyka „obsmażone” beztłuszczowo na teflonie przyprawione czosnkiem, pieprzem Vegetą (lub dwa plastry) z placuszkami, które nam zostały ze śniadania
oraz na kolację np. omlet z szynką czy jajka w jakiejś postaci jeśli nie były już jedzone w tym dniu,
do tego w ciągu dnia dużo jogurtu 0%
i jakby głód nas przycisnął - kolejny serek 0%,
do tego ok. 3l płynów 
- to nie ma najmniejszych szans na bycie głodnym.

Można smażyć (na teflonie) wątróbkę indyczą lub drobiową, ryby w jajku i otrębach, gulasz z indyka z papryką sypką i cebulą, jeść śledzie, makrelę, tuńczyka, krewetki, paluszki surimi itd.
To wszystko w fazie proteinowej a jeśli dodamy do tego dania z warzywami (pieczarki, papryka, cukinia, kalafior, brokuł, bakłażan, marchew, pomidor itp. itd.) w II fazie to zaczyna się prawie normalne jedzenie z zupą dyniową czy grzybową jak u mnie dzisiaj.
W dalszym ciągu bez owoców i ziemniaków i pewnych warzyw - do tego też dojdziemy w swoim czasie.

Wiadomo, że ta dieta ma strukturę fazową nie bez powodu:
I faza (samo białko)- atak aby dość szybko stracić kilogramy i mieć motywację,
II faza (białko z warzywami, skrobia kukurydziane, otręby) – żeby powoli dochodzić do wymarzonej wagi,
III faza (dodatkowo wprowadza się trochę pieczywa, żółty ser, trochę owoców, kasze, ziemniaki itd.) żeby utrzymać istniejącą wagę (tyle dni ile kg schudłaś x10 czyli np. 6x10=60 dni),
IV faza to w zasadzie zwyczajne jedzenie z tym że jeden dzień w tygodniu (Pierre Ducan proponuje czwartek) należy stosować dietę białkową ( do końca życia ).

Na powtarzane bezmyślnie zarzuty (za niechętnymi diecie osobami), że ta dieta jest niebezpieczna dla zdrowia bo się je za dużo białka, stwierdzam, że to bzdury.
Jedyną zmianą jest to, że ser jest 0% a nie półtłusty, mleko nie 3,2% tylko 0%, mięso to będzie filet z kurczaka lub raczej z indyka niż karkówka, boczek czy schab, ryby zostają te same, jajka również. Ilościowo prawdopodobnie zjadamy prawie tyle samo masy mięsnej na tydzień np. ale niepełnowartościowej bo wypełnionej tłuszczem i węglowodanami. Jest więc mniej sycąca i uzupełniamy to rozpychając żołądek innymi artykułami (węglowodany) – bo ich potrzebujemy żeby wyeliminować uczucie głodu.
A w diecie Dukana z bidą na obiad zje się 2 placuszki owsiane i plaster indyka . To nieprawdopodobne jaki pusty jest talerz a żołądek nie przyjmuje więcej jedzenia. Trzeba dużo pić bo się bardzo chce !

Trudności diety wg mnie to :
  • konieczność gotowania osobno dla członków rodziny (nie używamy mąki, kasz, makaronów, ziemniaków, ryżu więc nie da się swobodnie korzystać z posiłków innych)
  • zakaz, przez dłuższy czas, spożywania owoców świeżych i suszonych, orzechów itp.
  • zakaz, przez dłuższy czas, spożywania wina i piwa
  • chleb, ziemniaki, makaron, ryż, mąka żółty ser – w III fazie w ograniczonych ilościach
  • trochę kosztowne jest kupowanie takiej ilości chudego mięsa, wędlin i sera bo są droższe niż tłuszcze i węglowodany
  • konieczność planowania zakupów, żeby nie zostać bez możliwości zjedzenia białka (bo się miało sklerozę i nie kupiło!)
  • prawdopodobnie dieta się trochę nudzi po dłuższym czasie bo wybór zdrowych artykułów jest mniejszy niż niezdrowych a poza tym nie każdy lubi wybrzydzać i wymyślać przepisy uatrakcyjniające zjedzenie plasterka mięsa z indyka np. 

Ale gdy zdecyduje się człowiek na stosowanie tej diety jako sposobu na życie to można trochę bardziej się postarać i np. rzeczywiście gotować makaron ze skrobi kukurydzianej (dopuszczalna! czy mąki z otrębów), naleśniki, pizzę i wiele różnych dodatków, które zazwyczaj podajemy do „normalnego” obiadu.
Tutaj można zobaczyć jakich obiadków (ten był podawany na "wsi") teraz będę unikać:

Zdecydowałam się wkleić tutaj ogólne zalecenia diety proteinowej znalezione w Internecie aby nie spowodować swoimi interpretacjami jakichś przekłamań, jeśli już ktoś na nią by się zdecydował.
Ogólne dla każdego etapu diety
Min. 1,5 litra płynów dziennie.
W fazie I oraz w fazie II najlepiej nie spożywać więcej niż 2 łyżki stołowe otrąb owsianych dziennie.
  • 1 łyżka - zalecana.
  • 2 łyżki - jeszcze lepsze rezultaty i poprawiają pracę jelit.
  • 3 łyżki - zwiększają skuteczność działania otrąb, ale mają już wartość kaloryczną. Taką dawkę najlepiej spożywać od początku fazy IV.
Kuracja musi zawierać jak najmniej soli.
Należy jeść tak często jak się chce (ale tylko produkty z listy dostępnych produktów dla tej diety).
Dozwolone produkty można dowolnie ze sobą łączyć.
Zaleca się pić w trakcie posiłków.
Eliminacja węglowodanów (produktów węglowodanowych), słodzik zamiast cukru.
Faza I
Dozwolone produkty
Chude mięso: cielęcina, konina, wołowina z wyjątkiem antrykotu i rozbratla z kością, wszystko na grillu lub pieczone w piekarniku bez dodatku tłuszczu. Chude wędliny z indyka, kurczaka lub innych dozwolonych gatunków mięs.
Podroby: wątroba, cynadry, ozór cielęcy lub wołowy (czubek).
Wszystkie ryby: tłuste, chude, o białej lub niebieskiej skórze, surowe, pieczone, wędzone lub gotowane.
Owoce morza (skorupiaki i mięczaki).
Drób oprócz kaczki i bez skóry.
Jaja
Chude produkty nabiałowe (chude mleko, chudy biały ser, chudy serek wiejski,jogurty naturalne i aromatyzowane słodzikiem bez tłuszczu, serki homogenizowane bez tłuszczu). W drodze wyjątku Dukan dopuszcza produkty które mieszczą się w granicach 4-6% (np. śmietana odtłuszczona do 3%, ser ementaler o zawartości tłuszczu do 5%).
Środki wspomagające: kawa, herbata, herbatki ziołowe, ocet winny, zioła, przyprawy, korniszony, cytryna (nie jako napój), sól i musztarda (umiarkowanie).
Dozwolone dodatki i przyprawy: tabela przypraw i dodatków.
Faza II
Wszystkie dozwolone produkty z fazy I
Stosowanie naprzemiennie kuracji: czyste proteiny i proteiny z warzywami. Możliwe cykle: 5/5, 3/3, 1/1
Maizena (skrobia kukurydziana) - w niewielkich ilościach, o ile nie ma przestojów wagowych.
Dozwolone warzywa: tabela warzyw dla fazy II
Faza III
Wszystkie dozwolone produkty z fazy I i II
Jedna porcja owoców dziennie, oprócz bananów, winogron i czereśni, orzechów i suszonych owoców
2 kromki pełnoziarnistego chleba dziennie
40 gramów sera żółtego
2 porcje produktów skrobiowych tygodniowo, oprócz białego ryżu i ziemniaków.
Udziec jagnięcy, pieczeń z polędwicy wieprzowej (schab) lub szynka
Dwa odświętne posiłki w tygodniu.: tzw. UCZTA KRÓLEWSKA - dwa razy tygodniu, w odstępach conajmniej jednego dnia, możemy sobie pozwolić na posiłek do tej pory zakazany: pizza, lody winko. WAŻNE: posiłek zjadamy na raz, nie dokładamy sobie po jakimś czasie. Na ucztę składają się: przystawka (np. ulubiony ser), danie główne (np. kotlet schabowy), deser (ciastko czekoladowe) oraz kieliszek wina.
Obowiązkowo i bezwarunkowo: jeden dzień ścisłej diety proteinowej (kuracja uderzeniowa) w tygodniu.
Faza IV
Normalny sposób odżywiania w ciągu sześciu dni w tygodniu, zachowując dobre nawyki nabyte podczas kuracji, stosowanie co czwartek lub, jeśli to niemożliwe, w środę lub piątek jeden dzień czystych protein (kuracja uderzeniowa) w sposób regularny, ścisły i przez całe życie.
Obowiązkowe spożywanie codziennie 3 łyżek stołowych otrąb owsianych.

poniedziałek, 10 maja 2010

To już maj 2010 !

Po długiej przerwie "wznawiam działalność" w temacie kosze, rośliny, wieś, zwierzęta itd.
Oczywiście jak najwięcej zdjęć bo zazwyczaj "to se ne vrati Pane Hawranek"  - wiosna jest raz w roku, lata lecą i nigdy nie jest już jak dawniej - czego nie uchwycimy na zdjęciu - to stracone.
W tej chwili przyroda aż "kipi" od chęci życia i rozwoju. Zdjęcia robione w odstępie tygodnia, dwóch pokazują jak szybko wszystko rośnie. Najlepiej to było widać na konwaliach. W ciągu tygodnia od pojawienia się kiełków - roślinki wyrosły i w następnym tygodniu zakwitły.
Na wsi sporo zmian. Posadziliśmy  wiosną sporo drzew owocowych, kilka tuji, kolejne azalie (białe),  kolejne borówki kamczackie i wreszcie na próbę - żurawinę ! Ale zaledwie dwie sztuki, tak więc gdy doczytałam w Internecie, że owocują w czwartym roku, stwierdziłam, że trzeba będzie jeszcze dokupić żeby coś kiedyś zebrać. W tym roku pod folią są posiane duże ilości bazylii, planuję posadzić sporo ostrej papryki a Rodzice posadzili pierwszy raz - bakłażana (okrągłego) !
Na "polu" posadzone zostały rozsady zatrwianu, craspedii, miesiącznicy, posiane kwiaty do zasuszania (lonas, złociszek, kocanka, suchołuska itp.) oraz na próbę kilka sztuk roślin z Biedronki - nie bardzo wiadomo co.
W kwestii zwierzyńca też trochę zmian, kotki nie przychodzą na "żarełko" od świąt, Azor, biały, "dochodzący" pies sąsiadów, ponad 16-letni,  przechorował się tak (chodził na suczki i mu się chyba dostało !) że jeszcze bierze antybiotyk i krople do uszy  ale polepsza mu się. Był prawie zdychający.
A teraz sobie smacznie śpi.


A tak wyglądało "leczenie" :


A to "po leczeniu" :


W tym miejscu muszę wstawić "sprawców" całego zamieszania na wsi, czyli moich Teściów których normalną pozycją na "działce" jest ta :




No dobrze, a teraz trochę roślinek i koszy:


No i kosze oczywiście, te ostatnie z 9-tego i 2-giego maja 2010 :


środa, 3 marca 2010

Prawie wiosna !

No i patrzcie Państwo, zima i Święta tak mnie zaskoczyły, że zeszło mi do wiosny żeby się otrząsnąć.
Nie będę nawet pisała dlaczego (chyba z lenistwa) miałam tak długą przerwę w życiorysie - toteż od razu, z wiosenną energią zabiorę się do pisania.
Lat przybywa i człowiek powinien się przyzwyczaić do nieuchronności nadejścia wiosny ale ta jednak zawsze nas zaskakuje!
Od początku jest się "do tyłu" z różnymi robotami ziemnymi na wsi, z usuwaniem szkód spowodowanymi przez zwierzęta takimi jak krety, zające, myszy a nawet koty. Trzeba po kotach wszystko umyć bo sobie przez całą zimę buszowały spokojnie po korytarzyku i kuchni w chałupie. Miały dostęp przez wyciętą w drzwiach dziurę, niby po to żeby łapały myszy ! Hi hi hi !
Ale myszy i tak są a kotami śmierdzi wszędzie gdzie się tylko da.
Jest także sporo śmiecia po ptakach - łupiny ze słonecznika wokół domu, resztki siatek ze smalcem na drzewach.
Czeka nas wiosenne obcinanie krzewów, drzew, grabienie liści z trawnika i klombów, usuwanie gałęzi i wiele innych rzeczy z których jeszcze nie zdaję sobie sprawy.
A naprawianie dachu, robienie ogrodzenia i bramy a remont całej instalacji elektrycznej ???

Eh, lepiej już skończę narzekać i wrzucę kilka zdjęć, które przygotowałam.
Najpierw zwierzęta (oczywiście nie nasze) -z okresu gdy było dużo śniegu:
To Joy (owczarek belgijski) i Goliat (owczarek kaukaski)
 
  
I kotka tzw. "migotkopodobna":



A teraz kilka koszyków z wikliny - z ostatnich warsztatów - ale nie jestem z nich zadowolona :


  

Oraz koszyk z papieru, jeszcze do końca nie pomalowany :


i od dołu:



Koszyków już dość więc pokażę jeszcze coś żywego, tym razem zawisak, przepiękna, duża ćma, która spijała letnim wieczorkiem nektar z naszych goździków :




Na dzisiaj to chyba wszystko ale wkrótce Święta Wielkanocne i baaaardzo dużo ciekawych rzeczy do opisywania.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Zbliża się zima

Wydawać by się mogło, że można szybko szast prast zamieścić nowego posta na blogu. A tu patrzcie Państwo, trzeba zdjęcia obrobić, opisać się choć tyle ile przyzwoitość nakazuje i wkleić zdjęcia nie denerwując się zanadto, że robią sobie co chcą z miejscem wklejenia. Ale ja się nie zrażam.
Można by pomyśleć, że powinnam z racji zawodu choć trochę być sprawniejsza w tym temacie ale jednak nie. Co prawda dopiero zaczęłam prowadzić tego bloga i  prawie w ogóle nie mam czasu na douczanie się ale nie powinnam być taka cienka !  Trzeba się poprawić.
A teraz trochę o zimie. Zacznę od zwierzątek karmionych (już) zimowo. Nie zrobiłam zdjęcia pojemnika na smaczny smalczyk z bułką tartą, mąką i innymi rzeczami  dla sikorek ani "patentu" mojego męża na porcjowanie słonecznika ale się wkrótce poprawię. Mam natomiast zdjęcia jedzącego "inwentarza"
A także kilka fotek z zabaw piesków na wsi w lecie :
na pierwszym zdjęciu owczarek kaukaski sąsiadów ze wsi (Goliat) wraz z Joy (owczarek belgijski chyba), która  na innym zdjęciu startuje do białego  Pimpka moich rodziców (zabranego z tej samej wsi). Na innych zdjęciach Joyka bawi się z Azorem, który na zdjęciu wyżej nie daje kotom ruszyć swojego jedzenia. Ale co dziwniejsze jakoś te koty toleruje.
Dołożyłam też zdjęcie dudka ( pomyśleć że napisałam drozda, więc poprawiam!) własnoręcznie sfotografowanego.




Chyba sobie nie radzę z tymi zdjęciami a nie ma na czym poćwiczyć.
No to jeszcze raz. Teraz na tapecie ostatnie koszyki i wianek z wikliny papierowej, jeszcze nie malowanej.
Zdjęcia dam jak leci bo nie mam czasu przekładać je tekstem, ta zabawa nie na moje nerwy w tej chwili.


dzwonek

kawałek wianuszka
zrobiony wianek ale nie przyozdobiony ani nie pomalowany
micha
dół michy (wazy)
To jest pobożne życzenie bo do michy (wazy) włożyłam inny koszyk z brzegiem i całość dobrze wygląda ale tylko na zdjęciu
A teraz kilka kwiatków wiosennych i letnich bo aż grzech ich nigdzie nie umieścić jak już je przerobiłam!!!
irysy miniaturki
piwonie pachnące
grudnik, który zakwitł na Barbary prawie
zbliżenie pojedynczego kwiatka, prawda że fajne?
A teraz już z górki - ubiegłoroczna róża imieninowa:
i z boczku
A teraz ostatnie dwa zdjęcia z różnych tematów.
Pierwsze to zdjęcie ślubnego obrazu moich nieżyjących rodziców.

A to ostatnie to nasza ostatnia wyprawa do lasu i przeszkody na drodze do pokonania:


I to chyba dzisiaj na tyle.


środa, 2 grudnia 2009

Takie sobie uwagi

Chciałabym dzisiaj wyrazić taką myśl:
  • po pierwsze blog to nie konfesjonał
  • po drugie blog to nie leżanka u psychoterapeuty
  • po trzecie może tutaj trafić każdy, nawet ten którego tu nie chcemy
tak więc musimy sobie sami wyznaczać granice "spowiedzi", żeby była w miarę osobista i w miarę strawna dla czytających i w miarę prawdziwa.
Ale to zadanie jest trudne jak nie wiem co, czyli "tak pisać żeby pisać a nie napisać".

Dla mnie niedoścignionym z kolei wzorem byłoby tak pisać, żeby to co napisane było śmieszne.
Uwielbiam czytać te blogi, gdzie zwijam się ze śmiechu, niestety sama mam chyba wadę genetyczną i nie potrafię ani opowiedzieć kawału ani go zapamiętać ani pisać tak, żeby przy czytaniu brzuch bolał ze śmiechu.

Czasem oczywiście trzeba pisać poważnie i z tym nie dyskutuję!
Tak więc pozdrawiam wszystkich roześmianych, chichotliwych i wesołych ludzi.

poniedziałek, 30 listopada 2009

Inne koszyki

Dzisiaj już coś poprawiałam, publikowałam w blogu ale spróbuję jeszcze zamieścić zdjęcia koszyków sprzed dwóch dni (naturalna wiklina i papierowa) oraz starszych koszy, niektórych nie dokończyłam.
A więc ostatnio, w niedzielę zrobiłam koszyk z "żywej wikliny". Po ścięciu wierzb w jesieni gałęzie leżały sobie w trawie i czekały aż je wykorzystam. Strasznie trudno robi się z takiej wikliny bo ręce bolą na drugi dzień przeokropecznie a na nogach i brzuchu ma się siniaki!!  Wiklina się nie poddaje, wraca do pierwotnego kształtu, trzeba dużej siły - dlatego raczej ja ulegam niż ona i wszystko wychodzi nie tak jak się chcę. I pomyśleć, że plotłam z dosyć cienkiej a co by było gdyby pleść duży kosz??? Ja się chyba nie nadaję,  Uchwyt koszyczka jest do poprawy ale nie mam w tej chwili właściwych witek, przy następnej okazji wyrzucę tę obrzydliwie połamaną rączkę :
Oczywiście z wikliny okorowanej, moczonej robi się dużo przyjemniej i efekt jest duuużo lepszy.



a tutaj historyczne już koszyki z moimi zasuszonymi roślinkami, prezent dla koleżanki:


To są "wypociny" z kursu wikliniarskiego z 2008r, koszyk z płaską ścianką i "tacka":
 














A teraz kilka koszyków z wikliny papierowej,
psia kostka nie wiem jak te zdjęcia ustawić obok siebie a nie mam czasu czytać helpów.
Metoda prób i błędów nie bardzo wychodzi. 
Nie dokończony przedwczorajszy:









Tutaj powyżej niedokończony (teraz wyraz robi jako przymiotnik) sprzed roku co najmniej!
No to chyba tyle bo zdjęcia mnie wykończyły, muszę się podszkolić!